Nie jesteśmy aż tak prymitywni
Nie jesteśmy aż tak prymitywni
Rz: - "Weiser" to kolejny po "Zmorach" film, w którym wraca pan do dzieciństwa. Dlaczego ten czas w życiu człowieka tak pana fascynuje?
Wojciech Marczewski: - Sam nie miałem słodkiego dzieciństwa i nie tęsknię za nim jak za utraconym rajem. Ale myślę, że jako dzieci fantastycznie się zapowiadamy. Mamy inną wrażliwość, odbieramy świat wszystkimi zmysłami. Potem, dojrzewając, coś gubimy. Stajemy się coraz bardziej logiczni, wyedukowani, mądrzy. I nie zauważamy, że to, czego się wyzbywamy, jest może ważniejsze od tego, co zyskujemy. A z wrażliwością jest jak z miłością. Trzeba ją pielęgnować.
W "Weiserze" dzieci z retrospekcji rzeczywiście są bardziej interesujące od dorosłych, którzy potem z nich wyrośli.
Świat dziecięcy jest barwny, sensualny. Świat dorosłych - oschły i pozbawiony koloru. Bo dorośli są wypaleni. Nawet próbujący dotrzeć do prawdy bohater Marka Kondrata, w porównaniu z pięknym i wrażliwym chłopcem, jakim był kiedyś - wypada blado. Wiele zrobiłem, żeby tak było. Sceny z dziećmi kręciliśmy latem, fragmenty z dorosłymi jesienią - niemal eliminując z nich kolor. W sekwencjach współczesnych kamera jest obiektywna, w dzieciństwie - emocjonalna. Zastanawiałem się nawet, czy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta