Dowódcy zrozumieli, że taktyka przeczekiwania prowadzi donikąd
Dowódcy zrozumieli, że taktyka przeczekiwania prowadzi donikąd
FOT. ANDRZEJ WIKTOR
Rz: W ostatnim dziesięcioleciu nie brakowało pomysłów na modernizację wojska. Z reguły projekty upadały jednak, zanim się rozpoczęło ich wdrażanie. Czy tym razem będzie inaczej?
BRONISłAW KOMOROWSKI: Ogromna część wojskowej kadry zrozumiała, że nie można trwać na dotychczasowych pozycjach. Zasada "bronimy struktur i ludzi, ale mniej martwimy się o to, co będzie z polskim systemem obronnym", odchodzi w przeszłość. Do sił zbrojnych dotarło, że nie ma co liczyć na jakieś wielkie dodatkowe pieniądze, że taktyka przeczekiwania prowadzi donikąd. Jednak część kadry, która się poczuła zagrożona, z trudem godzi się, iż przyjdzie jej zapłacić osobistą cenę za konieczne reformy.
Dotknięty czuje się zwłaszcza średni szczebel sztabowy, bardzo w wojsku opiniotwórczy i wpływowy.
Jest w armii pewna kategoria ludzi, którzy wolą żyć w świecie ułudy. Jeszcze przecież przed paroma laty, kiedy realna wartość budżetu MON albo stała w miejscu, albo pikowała w dół, głoszono hasła rozbudowy sił zbrojnych, tworzenia dowództw, formacji kawalerii powietrznej, wielkich zamówień w polskim przemyśle, przejmowania garnizonów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta