Luba, wdowa po Siergieju
Czy "czarnobylcom" nie powodzi się za dobrze: mieszkania poza kolejnością, dodatkowe urlopy, soki i słodycze dla dzieci?
Luba, wdowa po Siergieju z reaktora numer 4
Rozpoczęcie roku szkolnego w Prypeci, 1983 r. Luba Triszyna zaznaczona w kółku.
FOT. (C) ARCHIWUM RODZINNE LUBY TRISZYNY
Dokładnie szesnaście lat temu doszło do awarii w elektrowni atomowej w Czarnobylu. Wysiedleni z okolic Czarnobyla do dziś żyją w cieniu tragedii sprzed lat. W Kijowie, gdzie wielu z nich osiadło, miejscowi nie byli zachwyceni, że "czarnobylcy" zabierają im mieszkania, na które oni czekali latami. Złość wyładowywano na przybyszach. Podpalano im drzwi, wybijano szyby. Ich dzieci do dziś spotykają się z niechęcią rodowitych kijowian.
Rano 26 kwietnia 1986 roku w mieszkaniu Luby Triszyny zadzwonił telefon. - Zamknij okna i umyj podłogę. Nigdzie nie wychodź. W nocy doszło do awarii reaktora numer 4 - mówił narzeczony Siergiej. Dzwonił z elektrowni, pracował przy reaktorze, w którym doszło do wybuchu. Luba jak zwykle wybierała się do szkoły. Pracowała jako wychowawczyni młodszych klas w jednej z podstawówek w Prypeci, miasteczku leżącym w pobliżu elektrowni atomowej.
- Popędziłam do szkoły. Bałam się o dzieci. Po drodze spotykałam ludzi, którzy spokojnie spacerowali po...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta