Wielkie koło przeznaczenia
Wielkie koło przeznaczenia
(C) REUTERS
PIOTR GILLERT
ZE ŚWIĄTYNI BEOMEO
O wpół do czwartej rano wraz z sześćdziesięcioma buddyjskimi mnichami w 1400-letnim klasztorze biłem pokłony, by wyrazić swój szacunek dla Buddy Nauczyciela. Przegrana z Koreą wydawała się odległym, drobnym wydarzeniem w wielkim kole przeznaczenia.
Po meczu z Koreą miałem w sercu "han". Słowa nie oddadzą istoty tego bliskiego każdemu Koreańczykowi uczucia. Han to zarazem smutek i frustracja, to złość i tęsknota za czymś, co trudno określić, to zawód i beznadzieja. Wszystkie te uczucia kłębiły się we mnie od wtorku wieczorem i nie pozwalały cieszyć się mistrzostwami. Postanowiłem schować się z nimi w buddyjskiej świątyni Beomeo.
Stoi ona u szczytu góry na przedmieściach Busanu, z dala od zgiełku i pośpiechu miasta. Stoi tak od 1400 lat, ale z okazji mistrzostw świata po raz pierwszy w swej historii, podobnie jak 32 inne świątynie w całej Korei, dopuściła zagranicznych laików do swych tajemnic, do życia mnichów od zaplecza. Dotąd obcokrajowcy nie docenili tego gestu. Mimo że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta