Subwencje w przemyśle stoczniowym
Jeśli w 1970 r. upaństwowiony przemysł okrętowy stanowił ok. 10 proc. światowego potencjału produkcyjnego w tej gałęzi wytwarzania, to 13 lat później sięgał już 40 proc.
Subwencje w przemyśle stoczniowym
Grażyna Milewska
W lipcu br. kraje OECD wyrzekły się subwencjonowania przemysłu okrętowego. "Godzina prawdy" wybije 1. 01. 1996 r. i wtedy okaże się, które stocznie sprostają wymogom rynku, a które padną bez wsparcia rządowego.
Należy się cieszyć, że polski przemysł okrętowy nie ma takich problemów. Pięć lat temu rzucony na głęboką wodę, został nie tylko odcięty od państwowego garnuszka, ale także postawiony w ekstremalnie trudnej sytuacji wobec rozpadu ZSRR, dla którego od lat przeznaczona była ponad połowa produkcji polskich stoczni. Postradzieccy armatorzy nie tylko nie składali nowych zamówień, ale i nie zapłacili za zakontraktowane i zbudowane jednostki. Budowane w Polsce statki należą do najtańszych na świecie, zatem zniesienie subwencji w krajach OECD, jeśli rzeczywiście do niego dojdzie, poprawi naszą i tak niezłą pozycję konkurencyjną.
Statek, którego rzeczywista cena -- oparta o rachunek rzetelnych i racjonalnych kosztów -- wynosi 10 mln GBP, w Hiszpanii kosztuje 5, 5 mln GBP, w RFN 7, 3 mln GBP, w W. Brytanii 6, 9 mln GBP, a w Szwecji blisko 8 mln GBP. Tak 12 lat temu stan...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta