Kiedy republika zamiast monarchii
Australijski rząd jest silny słabością opozycji
Kiedy republika zamiast monarchii
Wojciech Sadurski z Sydney
Po dwunastu latach u władzy, Australijska Partia Pracy ma w zasadzie tylko jeden powód, by z niepokojem myśleć o następnych wyborach: zmęczenie elektoratu. Sam fakt kolejnych czterech zwycięstw wyborczych -- paradoksalnie -- przemawia przeciwko partii w kraju, w którym zwyczaje polityczne nakazują regularną przemienność w rządzeniu państwem przez laburzystów i liberałów. Wszystko inne zdaje się przemawiać na korzyść gabinetu Paula Keatinga.
Nie znaczy to oczywiście, by dotychczasowy bilans rządów Keatinga (i jego poprzednika Boba Hawke'a) składał się z samych sukcesów. Długotrwała recesja, która zakończyła się na dobre dopiero w ubiegłym roku, to niewątpliwie największe obciążenie jego polityki, pociągające za sobą wiele nadal trwających dolegliwości, z których największą jest jedenastoprocentowe bezrobocie. Ale dziś hasłem dnia jest wychodzenie z gospodarczego dołka: tytuły komentarzy ekonomicznych tchną optymizmem, a wyborcy -- jak wiadomo -- mają zazwyczaj krótką pamięć.
Innym obciążeniem jest sama osoba premiera. Keating, którego dominująca pozycja w Partii Pracy nie jest przez nikogo kwestionowana, ma w oczach wielu ludzi niezbyt przyjemne...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta