To godne słowo akcesja
To godne słowo akcesja
FOT. MICHAŁ SADOWSKI
Panie profesorze, co Pan myśli, kiedy - czytając albo słuchając o negocjacjach Polski z Unią Europejską - słyszy Pan lub widzi słowa kohezja, akcesja?
- Nastraszę panią. Cały ten polski żargon biurokratyczny dopiero zaczyna się tworzyć.
A jak Pan reaguje na takie nazwy?
- Zależy, gdzie one są. Jeżeli pojawiają się w dokumentach, w tekstach wymienianych między urzędnikami, to mogę je zaakceptować. Także w tekstach naukowych. Gdy są to teksty dydaktyczne lub informujące, także je toleruję. Najgorzej jest wówczas, kiedy ludzie popisują się nimi, gdy używają tych słów, bo chcą się wydać mądrzejsi. Tyle tylko, że akcesja jest określeniem może trochę bardziej precyzyjnym niż wejście, wstąpienie. Jeśli ktoś zgłaszał akces - a pamiętajmy, że nie jest to słowo angielskie, ale pochodzi jeszcze z łaciny - to przystępował do czegoś, był podmiotem. I do tej pory mamy takie poczucie, że akcesja jest czymś godniejszym niż zwykłe wejście lub wstąpienie. Myślę, że używanie pojęcia akcesji nie jest tak całkowicie nieuzasadnione.
A kohezja?
- Nawet nie wiem, w jakim kontekście bywa ono używane.
Można je z powodzeniem zastąpić przez spójność. Często...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta