Góra ludzkiej pychy
Są dni, kiedy na Everest może wejść nawet kretyn przyznał przewodnik Rob Hall, nim sam zginął na grani
Góra ludzkiej pychy
FOT. RYSZARD PAWŁOWSKI
W końcu maja 1953 r. nie wszyscy angielscy dżentelmeni, członkowie zwycięskiej ekspedycji na Mount Everest (8848 m), cieszyli się szczerze, kiedy na dziewiczy szczyt weszli parweniusze: prosty pszczelarz z peryferii świata, flegmatyczny Nowozelandczyk Edmund Hillary oraz niepiśmienny Azjata, Szerpa Tenzing Norgay
Brytyjczycy spóźnili się na podbój biegunów: północny zdobyli Amerykanie, południowy po tragicznym wyścigu Norwegowie. Ostatni biegun, jak nazywano najwyższy szczyt globu, musiał być ich. Obliczyli w 1852 r., że widoczny z Indii na horyzoncie wierzchołek w łańcuchu Himalajów jest poszukiwaną od dawna największą górą planety. Nadali jej miano Góry Everesta na cześć swojego geodety, pomimo protestów noszącego to nazwisko. Leżała jednak poza granicą kolonii, na ziemi nieopisanej, tajemniczej, do której nie mieli wstępu. Wysyłali więc zastępy szpiegów, by tworzyć mapy. Na początku XX w. na krótko podbili Tybet, ale droga do podnóża Czomolungmy -Bogini Matki Ziemi, jak miejscowi nazwali Mount Everest, wciąż nie była odkryta.
Dwa zdjęcia
Zdjęcie dwóch angielskich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta