Ludzki pan, nie Neron
AUTOREM KSIĄŻKI "MÓJ PRZYJACIEL KRÓL. OPOWIEŚĆ O STANISŁAWIE AUGUŚCIE"
Ludzki pan, nie Neron
(c) ADM
Rz: W styczniu 1795 roku Stanisław August Poniatowski opuścił Warszawę, by już do niej nie wrócić. Mimo wczesnej pory lud stolicy żegnał go, podobno, ze łzami w oczach. Ten sam lud niedawno, wtórując mieszkańcom Krakowa, podśpiewywał: "Powiesim sobie króla i prymasa". Skąd wzięły się te łzy? Z nagle odkrytej miłości do Stanisława Augusta, czy z umiłowania monarchii?
JÓZEF HEN: Ludzie widzieli w nim symbol państwa, które utracili, ostatniego pomazańca, ale i w nagłym błysku świadomości zrozumieli pewnie, że ten król, tak gnębiony przez zaborcę, nie mógł być zdrajcą i "agentem". A oczerniano go ciągle i bezwstydnie: tego łagodnego człowieka manifest konfederacji barskiej nazywał "tyranem i Neronem". "Neronem" nazwał go też wysługujący się Katarzynie August Sułkowski, przeciwstawiając jego "okrucieństwo" szlachetności carycy. Bo to on z uporem przeciwstawiał się pierwszemu rozbiorowi, podtrzymywał Reytana, szukał pomocy we Francji, w której emigranci konfederaccy szkodzili państwu, oczerniając króla. Europa pozostała obojętna. A jednak, jak uważa Jean Fabre, odniósł moralne...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta