Moja mała atomówka
Moja mała atomówka
FOT. RAFAŁ GUZ
ZBIGNIEW LENTOWICZ
Gdy człowiek obcuje z trotylem, musi mieć wyczucie materiału. Kłopot w tym, że żadna szkoła tego nie nauczy. Do wprawy trzeba dochodzić latami, mając strach za towarzysza. Sapera Mirosława Pieszkę najpierw przez dwadzieścia lat armia wysyłała na odsiecz gospodarce narodowej. Na rozkaz wysadzał, burzył, rozminowywał. Dziś na używaniu materiałów wybuchowych zarabia, a jego prywatny szczeciński Spec-Min dogania nowoczesną Europę.
Lata osiemdziesiąte, Police. Na terenie rozbudowywanych zakładów chemicznych zawalidrogą jest potężny poniemiecki bunkier dawnej fabryki benzyny syntetycznej. Długość budowli sto metrów, potężnie zbrojone fundamenty, dwumetrowej grubości kopuła. W żelbeton trudno się wgryźć wiertłem, nie ustępuje pod mechanicznymi młotami.
- To tam pierwszy i ostatni raz odpalałem jednocześnie 15 ton trotylu, moją małą atomówkę - wspomina Mirosław Pieszko.
Po detonacji w Policach Pieszko stał się w 12 Pułku Pontonowym oficerem do specjalnych poruczeń, obdarzonym nadzwyczajnym wyczuciem materiału. "Mała atomówka" pozostawiła pamiątkę: trwałe porażenie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
