Komisja nie przyjmuje od nikogo instrukcji
Czy polski polityk mógłby, zwłaszcza za granicą, nazwać swój kraj peryferyjnym? Trudno to sobie wyobrazić. José Barroso zaskakuje mnie, kiedy w rozmowie prowadzonej w Warszawie nazywa Portugalię "peryferiami Europy". Zero kompleksów.
Peryferia to określenie położenia geograficznego, nic więcej. Być może zresztą przewodniczący Komisji Europejskiej kokietuje peryferyjnością Portugalii, bo to pozwala mu powiedzieć: Zobaczcie, wielkość Unii Europejskiej polega również na tym, że na czele Komisji może stanąć polityk z małego kraju. A w domyśle: skoro droga na szczyty unijnej biurokracji jest otwarta dla Portugalczyka, dlaczego któregoś dnia nie miałby się tam znaleźć ktoś z Polski? To prawda, choć słaba to pociecha dla tych polskich kandydatów, którzy przegrali batalię o znacznie niższe stanowiska w brukselskiej hierarchii - co wzbudziło w Warszawie podejrzenia, że jest to polityczna vendetta.
José Barroso przyznaje, że kraje starej Unii powinny więcej wiedzieć o historii i psychologii swych nowych partnerów. Co zatem sądzą o decyzji Parlamentu Europejskiego, który...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta