Mowa z tundry
Ani się obejrzeliśmy, jak ważenkę zjedliśmy. Miała nam starczyć na całą zimę! Natalia żartuje, że uzależniliśmy się od reniny. Coś w tym żarcie jest.
Bo jeśli przyjrzeć się bliżej ich karmie, to się okazuje, że reny lubią pojadać rośliny, których inne zwierzęta nie wezmą do pyska. Na przykład kaczeńce, jaskry. Niektóre z tych roślin zawierają alkaloidy. Podejrzewam, choć w literaturze o tym ni słowa, że będąc smakoszami grzybów, renifery zajadają się muchomorami. No i jagiel... Gdzieś wyczytałem, że używają go w przemyśle farmaceutycznym do produkcji antybiotyków. Nie dziwota, że tak przyprawiona renina może mocno oddziaływać na nasz organizm. Jak, dla przykładu, paszteciki z konopi indyjskich.
Krótko mówiąc, siedzimy na reninie jak na igle. Nigdy w życiu tyle mięsa nie jadłem. Dawniej w ogóle gustowałem w jadle jarskim, a mięcho spożywałem jedynie od święta. Kto by pomyślał, że można je zażywać na okrągło? Przy tym podkreślam: chodzi tylko o reninę! Do świniny czy wołowiny mój stosunek się nie zmienił, w porównaniu z nimi mięso rena staje się ciałem. Tuszę, że jasno się wyrażam?
Reninę można przyrządzać na rozmaite sposoby. Suszyć lub gotować, dusić, piec i smażyć. Jedną z mych ulubionych potraw jest saamski limm, czyli zawiesisty wywar z reniny, do którego dodaje się szczyptę żytniej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta