Wszyscy go lubią
Dwukrotnie tracił pozycję lidera i dwukrotnie ją odzyskiwał. Do kronik wyścigu zapisał się na dwóch alpejskich etapach do La Toussuire i Morzine. Najpierw zdarzyła mu się chwila słabości - stracił na ostatnim podjeździe ponad 10 minut do zwycięzcy etapu. Nazajutrz przyszło zmartwychwstanie.
Powrócił do gry dzięki szarży w górach przez 130 kilometrów, gdy odrobił do lidera ponad 7 i pół minuty. W jeździe na czas w przededniu zakończenia wyścigu postawił kropkę nad i. Objawił się nowy amerykański boss. Równie skuteczny jak Armstrong, ale bardziej ludzki i sympatyczniejszy - mniej arogancki. Wszyscy go lubią.
Święto od sobotyPrzed ośmioma laty na prawie tej samej trasie czasówki, tylko w odwrotnym kierunku - z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta