Tu jest wszystko, czego potrzebuję
W młodym wieku człowiek ma straszne ciągoty do muzykowania, a ja dostałem propozycję grania w knajpie. To była kawiarnia Parkowa w Rzeszowie. Tam zacząłem. Pracy nie było za dużo: po pięć godzin sześć razy w tygodniu. Bardzo mi to pasowało, a i zarabiałem przyzwoicie. Byłem z siebie dumny, a mój ojciec trochę zazdrosny o to, że tyle lat pracował, a pensje ma mniejszą ode mnie. Wtedy sobie umyśliłem, że zostanę zawodowym muzykiem.
Co przeważyło: radość grania czy względy finansowe?Nigdy nie byłem pazerny na pieniądze. Może dlatego nie trzymają się mnie? Ważna była wygoda życia. Miałem osiemnaście lat i stałem się samodzielny. Nareszcie mogłem sobie kupić garnitur i nie musiała mi towarzyszyć na zakupach mama. Co może być piękniejszego? - pomyślałem. Ale oczywiście muzyka interesowała mnie najbardziej. W Parkowej grali porządni instrumentaliści. Nauczyłem się od nich czytać nuty a vista.
Jaką grał pan wtedy muzykę?Na pewno to, co w radiu. Pamiętam 1 maja, park pełen ludzi, a ja śpiewałem "Marina, Marina". To dopiero było!...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta