Ucieczka po dachach
Po obiedzie wyszła z mieszkania, aby opróżnić kubeł ze śmieci. Zobaczyła dwóch cywilów. Styczeń, piąta po południu, już ciemno. Padał śnieg. A oni spacerowali. Wróciła i powiedziała do Borusewicza: chyba mamy gości. Wyjrzał dyskretnie przez okno i potwierdził. Pobiegł na górę, ubrał się. Schodząc, podał jej duży plik papierów, farby, sito. "Chowaj to, a ja uciekam" - powiedział. Potem wyskoczył przez okno do ogródka.
- W te róże - mówi pani Maria, pokazując ręką drogę ucieczki. Po drabinie, której już nie ma, a którą wcześniej przezornie wtedy przystawił, wspiął się na dach.
- Z tej strony trudno było go dostrzec, mimo że nie było takich drzew jak teraz, były maleńkie...
Nie zobaczyli go, bo stali od frontu. Pilnowali drzwi wejściowych.
Borusewicz zjawił się u niej wkrótce po wprowadzeniu stanu wojennego. Przyprowadził kolegę stoczniowca i Ryszarda Pusza. Nie pamięta, kiedy to było dokładnie, ale jest pewna, że przebywał u niej w sylwestra. O północy wyszli przed dom. Ludzie stali na balkonach i śpiewali "Jeszcze Polska nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta