Dramat Romy i Valencii
Trudno o dwa bardziej różne mecze ćwierćfinałowe. Piłkarze Manchesteru już po 19 minutach prowadzili na Old Trafford 3:0 i pewnie nie mogli się nadziwić, jak mogli tydzień temu przegrać z tymi samymi rywalami w Rzymie. W Manchesterze strzelali Romie bramki średnio co trzynaście minut, wygrali najwyżej w historii fazy pucharowej Ligi Mistrzów. W Walencji do ostatniej minuty nadzieję mogła mieć każda ze stron, ale sędzia nie zdążył ogłosić dogrywki, bo rozpędzony Michaela Essien wpadł w pole karne, a błąd popełnili bramkarz Santiago Canizares i obrońcy Valencii.
Essien, piłkarz którego nie da się przepchnąć, obiec ani zmęczyć, grał w tym meczu najpierw jako pomocnik, potem obrońca. Rywale z Valencii nie wzięli pod uwagę, że w ostatniej minucie zechce również przez chwilę pobyć napastnikiem. Gdy przybocznej linii pola...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta