Trzy bramki strzelone w pięć minut
Po tym meczu jedyną niewiadomą dla piłkarzy Korony powinno być to, z kim - Cracovią czy Groclinem - przyjdzie im walczyć w finale.
W pierwszej połowie sami jednak wpędzili się w kłopoty - Sławomir Peszko dwa razy pokonał Macieja Mielcarza i Wisła miała prawo uwierzyć, że obrona Pucharu Polski jest realna. Po przerwie przywracanie na boisku właściwego porządku zajęło gospodarzom pięć minut. Wygraną zapewnili Koronie rezerwowi - do remisu doprowadził Piotr Bagnicki, a zwycięską bramkę zdobył Marcin Robak.
Dwie bramki zdobyte na wyjeździe mają swoją wagę, ale faworyt do gry w finale ciągle jest ten sam Korona.
m.pi.