Cicha wojna
Od roku 1993 zginęło ponad 150 tys. z sześciu milionów mieszkańców niewielkiego Burundi. Prawie milion osób musiał opuścić swoje domy. Kraj jest na progu katastrofy, jednak nie może i nie chce liczyć na międzynarodową pomoc.
Cicha wojna
Coraz częściej w telewizyjnych informacjach ze świata wracają znajome obrazy z Afryki. Smutne oczy dzieci, poważne twarze uchodźców z plemienia Hutu. Obojętnie patrzą w obiektyw kamery. Jeszcze nie umierają z głodu, ale od dawna już nie widzieli własnych domów. Pierwsze pokolenie rodzi się w obozach dla uchodźców. Uciekli z domów, wypędzeni przez rodaków z innego plemienia, Tutsi. To już nie Rwanda, ale sąsiednie Burundi. Niedługo może to być Tanzania, Uganda, Zair, Kenia. Wraca konflikt między Tutsi a Hutu.
-- Burundi jest na progu katastrofy. W każdej chwili kraj ten może popełnić zbiorowe samobójstwo -- oznajmiła Madeleine Albright, przedstawicielka Stanów Zjednoczonych przy ONZ, po powrocie z Afryki. Również pani Sadako Ogata, wysoki komisarz ds. uchodźców, która przebywała w Burundi w styczniu, opowiedziała się za jak najszybszym powołaniem misji bezpieczeństwa. Kilka dni temu sekretarz generalny ONZ Butros Ghali zaproponował przygotowanie 25-tysięcznego kontyngentu sił międzynarodowych, gotowego do interwencji w razie gwałtownego pogorszenia sytuacji w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta