Sezon minimalnego ryzyka
Polskiej operze obcy jest prosty rachunek ekonomiczny i troska o artystów
Sezon minimalnego ryzyka
Dla kogo właściwie układany jest repertuar polskich teatrów operowych? Dla artystów, dla widzów czy może dla dyrektorów, by zaspokoić ich własne ambicje? Odpowiedź na to pytanie ma zasadnicze znaczenie dla oceny ostatniego sezonu.
Oczywiście, każdy dyrektor, od Szczecina po Kraków, dobiera premiery wyłącznie z myślą o widzu. W sztuce operowej, wymagającej tak wielkich nakładów finansowych, nie wolno w dzisiejszych czasach pozwolić sobie na eksperymenty. Przygotowanie spektaklu kosztuje ok. 100--150 tysięcy złotych (a bywają też premiery znacznie droższe) , nie można ich więc wydać na tytuł, który zejdzie z afisza po paru tygodniach. Dlatego sięga się po frekwencyjne pewniaki. I tak oto, gdy już wszystkie teatry operowe w Polsce zrealizowały "Nabucca" (wyjątkiem okazał się Szczecin, ale i tam dyrektor Warcisław Kunc od kilku lat przymierza się do wystawienia tego dzieła Verdiego) , przyszła pora na "Trubadura". Po Bytomiu i Szczecinie, gdzie był już grany, w tym sezonie doszedł Poznań z Łodzią. Nie zdążono, mimo zapowiedzi, wystawić go w warszawskiej ROMIE, ale do premiery ma dojść w przyszłym roku. Myślenie wszystkich dyrektorów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta