Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Przeżyć, przeczytać, przemyśleć

30 lipca 2010 | Magazyn tv | Barbara Hollender
źródło: Rzeczpospolita
źródło: Corbis
źródło: AFP

Z Vincentem Casselem rozmawia Barbara Hollender

Rz: Czy to prawda, że zaczął pan grać czarne charaktery, żeby uciec od wizerunku własnego ojca Jeana-Pierre’a Cassela?

Vincent Cassel: Coś w tym jest, bo on lubił grywać lekkie role. Nazywano go nawet francuskim Fredem

Astaire’em. Nie chciałem pracować w jego cieniu, więc wybierałem najbardziej mroczne postacie, jakie mi proponowano. Mój brat reagował podobnie: został ostrym raperem.

Różniło was z ojcem i to, że on w dramatycznych rolach występował u wielkich artystów: Renoira, Bunuela, Chabrola, Altmana, Loseya, tymczasem pan zawsze lubił współpracować z młodymi reżyserami.

Stale mnie upominał, że powinienem zostawić tych swoich debiutantów i zacząć grać u najlepszych. Strasznie mnie to denerwowało. Odpowiadałem mu, że „ci moi debiutanci” niedługo będą tak dobrzy, że będzie zabiegał, by go zatrudnili.

Ta wiara w młodych artystów została panu do dziś. Ostatnio zagrał pan w dwuczęściowym filmie mało doświadczonego reżysera Jeana-Francois Richeta „Wróg publiczny numer jeden”. Ta opowieść o kryminaliście napadającym na banki i sklepy jubilerskie, porywającym ludzi, o mordercy, który w swojej autobiografii przyznał się do ponad 40 zbrodni – stała się we Francji wielkim przebojem kasowym. Młodzi ludzie zaczęli nosić T-shirty z podobizną Jacques’a Mesrine’a. Czy pana to trochę nie niepokoi?

Nie. Myśli pani, że...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 8687

Spis treści
Zamów abonament