Paradoksy teledemokracji
Im bardziej politycy starają się wykorzystać metody zapożyczone z widowisk telewizyjnych, tym mniej widzowie i same stacje są tym zainteresowane.
Paradoksy teledemokracji
Wojciech Sadurski z Ithaki, USA
Pisząc o konwencji Partii Republikańskiej w San Diego -- konwencji przygotowanej głównie z myślą o widowni telewizyjnej -- Arthur Schlesinger zauważył w "New York Timesie": "Organizatorzy konwencji, pragnąc do maksimum wykorzystać styl telewizyjny, osiągnęli paradoksalny, ale dający się przewidzieć skutek: odepchnęli od siebie widownię telewizyjną. Kto bowiem chce oglądać polityczną konferencję, starannie oczyszczoną z jakiegokolwiek dramatyzmu, napięcia i zaskoczenia? ". Podobny był efekt konwencji Partii Demokratycznej w Chicago.
Same stacje telewizyjne zareagowały na "prefabrykowany" (znów określenie Schlesingera) charakter konwencji redukując liczbę bezpośrednich transmisji. Liczba widzów śledzących przebieg konwencji w TV była niższa niż w przeszłości. Charakterystyczne zestawienie: w 1948 roku około 60 milionów Amerykanów (czyli 40 procent ludności) słuchało w radiu prezydenckiego kandydata, Huberta Humphreya. Teraz, w dniu rekordowej oglądalności konwencji republikańskiej, oglądało ją mniej niż 25 milionów telewidzów (czyli mniej niż 10 procent ludności) . Zdaniem Schlesingera:...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta