Pokrzykiwania nic nie dają
Mój sprzeciw budzi zarówno argumentacja ks. Bonieckiego w sprawie Nergala, jak i język listu otwartego bp. Meringa – pisze publicystka „Rzeczpospolitej”
Dyskurs w sprawie obecności Nergala w publicznej telewizji, którego ostatnim mocnym akcentem był list otwarty bp. Wiesława Meringa do ks. Adama Bonieckiego, obnażył wielką słabość polskiego Kościoła: nie potrafimy rozmawiać ze sobą wewnątrz Kościoła ani przedstawiać swojego stanowiska na zewnątrz. Kościół instytucjonalny ma ogromny problem z komunikacją.
Biskupi próbują już wyciszyć konflikt między bp. Meringiem a ks. Bonieckim. I słusznie, bo nie jest to budujący przykład. W dodatku nie jest prawdą, że wszyscy widzą jedynie błąd ks. Bonieckiego, a nie czują zażenowania stylem listu bp. Meringa. I podział opinii w tej sprawie nie przebiega między tzw. Kościołem otwartym a mediami o. Rydzyka. Te dwa środowiska nie wyczerpują różnorodności Kościoła w Polsce. W tym wypadku prawdziwą, a nie zideologizowaną, linię podziału wyznacza ewangeliczne przekonanie, że potępia się błąd, ale nie obraża człowieka, że jego godność jest zawsze uszanowana.
Zła argumentacja
Odrzucam sposób myślenia ks. Bonieckiego, który nie widzi błędu w zatrudnieniu w TVP Nergala, a w każdym razie mocno to usprawiedliwia. Były naczelny „Tygodnika Powszechnego" próbuje przekonać, że nie ma co dramatyzować, że w gruncie rzeczy nic złego się nie dzieje, bo Nergal w szatana nie wierzy, lecz jedynie odwołuje się do satanistycznej symboliki, aby wyrazić swój sprzeciw wobec...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta