Premier, który się księżom nie kłania
Stwierdzenie, że Gowin nie może zostać ministrem, bo będzie się kierować katolickimi poglądami, oznacza, iż ludzie poważnie traktujący swoją wiarę powinni być wyeliminowani z życia publicznego – pisze publicysta
Wypowiedzi polityków Platformy na tematy kościelne wywołują lawinę komentarzy dociekających, co mają oni na myśli – nie bez pewnej nuty konsternacji. Czy premier, mówiąc, że nie będzie klękał przed księżmi, naprawdę sądzi, że Kościół oczekuje hołdów od najwyższych przedstawicieli państwa? Czy zapowiadając włączenie księży do powszechnego systemu emerytalnego, nie zauważył, że oni już tam są?
Nieuleczalnie pisowski
Roztrząsanie, co premier wiedział, a czego nie, wydaje się prowadzić w ślepą uliczkę. Ten zbiór wypowiedzi układa się w spójną całość jedynie wówczas, gdy rozważymy nie tyle, co premier miał na myśli, ile – czemu miało to służyć.
Otóż tak się składa, że wypowiedzi te mają istotną cechę wspólną: odwołują się do zestawu stereotypów popularnych wśród ludzi Kościołowi niechętnych. Premier nie będzie klękał przed księdzem – bo, jak wiadomo, kapłani chcą sobie wszystko podporządkować. Księży trzeba zrównać z innymi pod względem emerytur – bo, jak wiadomo, są uprzywilejowani.
Nieprzypadkowo księża w exposé dołączeni zostali do sztandarowego zestawu posiadaczy emerytalnych przywilejów: górników, rolników i służb mundurowych. Konkordat warto renegocjować, i to nie przejmując się dobrymi obyczajami, bo – jak wiadomo – on też jest wyrazem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta