Msza za małpkę
Anglikański duchowny broni swej decyzji
Msza za małpkę
Angielski duchowny anglikański Stephen Prior wystąpił w obronie swojej decyzji odprawienia mszy za zdechłą małpkę kapucynkę. Jego zdaniem była to msza dziękczynna, nie zaś element pogrzebu; w kościele nie pojawiły się zwłoki małpki -- podał "Times".
25-letnia małpka Bill była traktowana przez swych właścicieli jak członek rodziny. Zdaniem pani Shirley Bruce, właścicielki małpki, Bill "był ludzki": czyścił zęby, miał własne łóżeczko i koce, jadał z całą rodziną niedzielny obiad, uwielbiał herbatę z tostem na śniadanie. Na urodziny i na Boże Narodzenie dostawał prezenty. -- Był małym dżentelmenem i chciałam, by miał odpowiedni pogrzeb -- mówi pani Bruce.
Podczas mszy śpiewano hymny kościelne "Wszystie jasne i piękne rzeczy" oraz "Wszystkie stworzenia naszego Boga". Słuchano też muzyki z disneyowskiego filmu "Król Lew".
P. K.