Wolność pomyliła nam się z anarchią
Jak zaczynałem w teatrze, twórcy umierali ze strachu, czy zostaną dobrze zrozumiani przez widzów. Teraz publiczność się boi, czy zrozumie, o co chodzi artystom, tym zaś nie zawsze na tym zależy.
Czy zauważył pan, jako człowiek teatru, że teatr wywołuje zainteresowanie mediów i społeczeństwa nie swoją działalnością, tylko wtedy, gdy aktorka pokaże pupę reżyserowi, kiedy jest kłótnia o gejów, awantura na widowni albo groźba najazdu 50 tysięcy kibiców w proteście przeciwko przedstawieniu.
Odpowiem krótko i węzłowato: winne są media. Teatr wychodzi naprzeciwko oczekiwaniom czasów i społeczeństwa, ale forma czy jakość wypowiedzi przestała mieć znaczenie – ważne jest, o czym jest spektakl, a raczej przeciwko komu, przeciwko czemu. To jest w Polsce zawsze najciekawsze: za kim ktoś jest albo przeciwko komu ktoś coś robi. To jest po części zrozumiałe, bo podobno bunt jest częścią postępu, a zbuntowany teatr jest jak tego postępu drożdże. Problem polega na tym, że wolność pomyliła się nam z anarchią.
A lubi pan, jak wypowiadają się na temat teatru ludzie, którzy nigdy lub dawno w teatrze nie byli? Wyobraża sobie pan pisanie o polityce bez podstawowej wiedzy na ten temat? A na teatrze znają się wszyscy. Zaocznie.
Twórców zawsze interesował diabeł, który chował się w cieniu, bo miał kompleksy wobec Boga. Dziś diabeł stał się bezczelny i idzie środkiem ulicy. Dlatego mnie interesuje anioł, który musiał się ze swoim banalnym dobrem chować. Publiczność też zaczął interesować anioł. Diabeł jest w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta