Drżę, kiedy widzę księdza w telewizji
Nigdy wcześniej i nigdy później nie pracowałem w firmie, w której na korytarzach i w gabinetach kłębiło się tak wiele zła.
Kłamstwa, oszustwa, plotki, pomówienia. Zawiść, nienawiść, agresja, pogarda. W 1994 roku trafiłem na parę miesięcy do TVP na Woronicza.
Do moich obowiązków należało nadzorowanie programów publicystycznych w Jedynce. A były to czasy, gdy alfą i omegą w tej dziedzinie w TVP czuł się niejaki Andrzej Kwiatkowski. Człowiek telewizji z krwi i kości – w najgorszym tych słów znaczeniu. Pamiętam dzień, gdy przygotowywaliśmy program – takie zwyczajne gadające głowy – o aborcji. Tłumaczyłem wtedy Kwiatkowskiemu rzecz – jak mi się wydawało – oczywistą: że wśród kilku zaproszonych gości powinna być względna równowaga poglądów.
W składzie mi zaproponowanym była jednak jednomyślność – niemal wszyscy goście byli zwolennikami swobody...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta