Powódź tworzy miasto
Powódź, która w lipcu 1997 roku zalała południowo-zachodnią Polskę, jeszcze gdy trwała, nazwano powodzią tysiąclecia. W stolicy Dolnego Śląska niemal natychmiast po ustąpieniu wody socjologowie zaczęli mówić o doświadczeniu, dzięki któremu mieszkańcy miasta wreszcie poczuli się w nim u siebie. Breslau, w którym po 1945 roku dwa pokolenia przybyszów żyły w poczuciu tymczasowości, stało się Wrocławiem.
Przez kilka dni lipca mieszkańcy przyjeżdżali z najodleglejszych dzielnic miasta, by z worków wypełnionych piaskiem budować wały, które miały chronić tysiącletni Ostrów Tumski, Rynek i zabytkowe centrum przed zalaniem. Było naturalne, że ratowali swoje domy, ulice i osiedla, ale oni przyjechali bronić kamienic i gmachów, które świadczyły o niemieckiej przeszłości miasta.
Bezpieczni dzięki Niemcom
Po wojnie jedni przyjechali do Wrocławia, bo w rodzinnym Lwowie, Stanisławowie czy Tarnopolu musieli ustąpić miejsca nowym właścicielom. Nazywano ich repatriantami, co od początku brzmiało ironicznie. Trudno było im zaakceptować miasto, w którym wszystko wydawało się obce. Inni przyjechali z kieleckich wsi za chlebem, skuszeni propagandową wizją ziemi obiecanej: sytej i żyznej. Było im obojętne, gdzie zamieszkają, chcieli zapomnieć o biedzie i korzystać ze zdobyczy cywilizacji, takich jak bieżąca woda czy elektryczność. Kolejni przybyli, żeby ukryć się w miejscu, gdzie nikt ich nie zna. Osiedlanie się we Wrocławiu było jak zdobywanie Dzikiego Zachodu. Wszyscy byli skądś. I nie mieli pewności, czy następnego dnia ktoś nie każe im znów wyjechać.
W propagandowe slogany o powrocie prastarych polskich ziem do macierzy mało kto wierzył, ale dopiero w 1997 roku hasła zostały...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta