Wrocław pisany solidarycą
W jakim mieście jednocześnie podsłuchiwano bezpiekę za pomocą najnowszej aparatury szpiegowskiej i zabijano komunizm śmiechem? Gdzie znalazło się najwięcej ludzi na serio rozważających podjęcie walki zbrojnej z czerwonymi, a arcybiskup ukrywał pieniądze na działalność podziemia? We Wrocławiu.
Środa, 25 maja 1977. Msza za Stanisława Pyjasa
Na Ostrowie Tumskim w wiosenny dzień szczególnie mocno czuć było mieszaninę zapachów wymienianych w jednej z najbardziej „wrocławskich" powieści – w „Niskich Łąkach" Piotra Siemiona: czuć było mianowicie woń „mokrego kamienia, łąk, siwych spalin, upału, rzecznej pleśni, cegieł i koksowego pyłu". Z dalekopisów SB w warszawskiej centrali skapywały kolejne słowa: niepomni na niemieckich odwetowców smarkacze zorganizowali się także we Wrocławiu.
Pod stojącym na dziedzińcu katedry pomnikiem Jana XXIII, jedynym w Polsce, zgromadziło się niespełna 200 osób. Studencki Komitet Solidarności we Wrocławiu był pierwszą „strukturą opozycyjną" po roku 1956, o jakiej wiedzą historycy, która dotrwała do karnawału lat 1980–1981. I, jak często przy opowieści o opozycji przedsierpniowej w Polsce, na początku mamy do czynienia z jednostkami, które krążą, zawracają w pół kroku, szukają. Kimś takim był Leszek Budrewicz, pisarz i publicysta, w tamtych czasach student wrocławskiej polonistyki. Później wspominał, swoje zakłopotanie, kiedy dotarł w końcu do Krakowa z pieniędzmi ze zbiórki. Tłumaczył się, że na pomoc rodzinie Pyjasa udało się zebrać tak niewiele, tytmczasem okazało się, że Wrocław był...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta