Wyprawa na Marsa z trumną
Loty w kosmos są coraz częstsze, coraz więcej ludzi orbituje w stanie nieważkości. Dlatego mnożą się zagadnienia bioetyczne, także te z gatunku ostatecznych.
Waszyngton, 4 lipca 1969 roku, pada deszcz. Pogoda odpowiednia do okoliczności – trzeba przekazać narodowi makabryczną wiadomość. Richard Nixon stoi przed dziennikarzami zebranymi w Białym Domu. Napięcie rośnie, cisza jak makiem zasiał. Przerywa ją prezydent:
„Opatrzność przemówiła. Ludzie, którzy polecieli na Księżyc z pokojową misją badawczą, spoczną na nim na zawsze. Wyruszając, ci odważni ludzie wiedzieli, że nie mogą liczyć na to, iż pomoc nadejdzie z Ziemi i zostaną uratowani. Ale wiedzieli także, że ich ofiara nie pójdzie na marne, stanie się nadzieją ludzkości".
W Białym Domu na szczęście nigdy nie miała miejsca taka tragiczna i patetyczna scena, ale mogłaby się zdarzyć, gdyby Neil Armstrong i Buzz Aldrin nie zdołali powrócić z Księżyca na Ziemię. To requiem już na początku roku, na wszelki wypadek, napisał prezydentowi Stanów Zjednoczonych William Safire. Istniała bowiem całkiem realna obawa, że lądownik z kosmonautami nie zdoła się oderwać od Srebrnego Globu. O tym tragicznym komunikacie opinia publiczna dowiedziała się dopiero w 1999 roku, ale wówczas był on już tylko ciekawostką, miał rangę interesującej anegdoty.
Czy podobne w duchu i treści komunikaty spoczywają wraz z tajnymi dokumentami w sejfach przywódców innych państw? Już od wielu lat w misjach kosmicznych uczestniczą przedstawiciele nie tylko...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta