Skazani na dres
Wystarczy ćwiczyć przez godzinę dwa razy w tygodniu. Powinno się zachować równowagę między czterema rodzajami aktywności: pracą, siłownią, jedzeniem i modlitwą.
Przychodził gość, siadał i przez pół sali krzyczał: „No co tam, kur..., Heniek u ciebie?!" – wspomina z pewną nostalgią osiedlowe siłownie sprzed lat Paweł Mączyński, trener personalny. – Do sali ćwiczeń schodziło się jak do piwnicy. Przychodziły chłopaki, które znały się z osiedla; jednego dnia piły razem wódkę, a następnego szły na dół i robiły trening. A kiedy przyszedł ktoś nowy, to patrzyły na niego spode łba i zastanawiały się, co on tutaj robi. Ale to było 10–15 lat temu... – opowiada wysoki szatyn ubrany w dresową bluzę Nike.
Byki po sterydach
Z raportu „The European Health & Fitness Market 2015" obejmującego dane z końca 2014 r., przygotowanego przez Deloitte i organizację EuropeActive, wynika, że polska branża fitness jest jedną z najprężniej rozwijających się w Europie. Przychody 2,5 tys. klubów fitness działających w naszym kraju – o 100 więcej niż w 2013 r. – wyniosły 3,6 mld zł, a liczba ich klientów – 2,73 mln (wzrost o 250 tys.). Wprawdzie standard i popularność placówek dla ćwiczących stale rośnie, jednak część Polaków jest do nich uprzedzona – wciąż są kojarzone z „koksem", awanturami i zatęchłym powietrzem przesyconym męskim potem.
– Klientów siłowni uważa się za nadpobudliwe byki po sterydach. OK, jeszcze dziesięć lat temu siłownie były osiedlowymi mordowniami, gdzie kręciły się same...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta