Kim był Charlie?
Cztery miesiące po styczniowych zamachach w Paryżu z różnych stron padają pytania: czy „marsze protestu" zostały zmanipulowane przez władze? A jeśli tak, to w jakim celu?
Straszne styczniowe ciosy w Paryżu – egzekucja redakcji „Charlie Hebdo" i masakra w sklepie Hyper Cacher – były wymierzone przez domorosłych dżihadystów w bardzo konkretne miejsca. W „ośrodki" zasługujące, w przekonaniu islamskich fanatyków, na krwawą pomstę z przyczyn szczególnych (karykatury Mahometa) oraz ogólnych (Żydzi). W powszechnym odczuciu zamachy ugodziły przecież w dużo większy cel – we Francję. Na jej ziemi jej obywatele stali się ofiarami zbrodni o znamionach barbarzyńskiego mordu rytualnego. Pojawiło się przerysowane, ale uprawnione porównanie: „francuski 11 września". Ciężko zraniona Francja, wtedy jeszcze wyraźnie zastraszona, potrafiła jednak zebrać się w sobie. 11 stycznia, kilka dni po zamachach, przez francuskie miasta przemaszerowały wielkie pochody. Ich głównym hasłem-przesłaniem stała się deklaracja „Je suis Charlie", „Jestem Charlie". W Paryżu pokazano urbi et orbi manifestację największą.
Cztery miesiące później deputowani centroprawicowej UMP, Unii Ruchu Ludowego (partia zmienia właśnie nazwę na Republikanie), proponują, by do republikańskiego kalendarza wprowadzić ustawowo, pod datą 11 stycznia, Dzień Jedności Narodowej przeciwko Terroryzmowi. Tego dnia część zajęć w szkołach wszystkich szczebli poświęcono by wykładom i dyskusjom dotyczącym walki z terroryzmem. Motyw przewijałby się również w programach publicznych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta