Lewica uzależniona od narodu
W historii Polski spotykamy dużą grupę nietuzinkowych postaci, które potrafiły pogodzić socjalizm z patriotyzmem, a więc połączyć ogień z wodą.
Trudno zaprzeczyć, że opinię przeciwnika polskiej niepodległości lewica zawdzięcza przede wszystkim samej sobie. Ale można też śmiało powiedzieć, że w Polsce ostateczny cios lewicy zadał Józef Piłsudski swoim genialnym bon motem o wysiadaniu z czerwonego tramwaju na przystanku Niepodległość.
I można byłoby na tym poprzestać, gdyby nie to, że historię tworzą konkretne fakty. W ich świetle zaś powyższa opinia okazuje się mocno problematyczna. Dlatego bardzo dobrze, że ukazała się książka „Po dwakroć niepokorni. Szkice z dziejów polskiej lewicy patriotycznej" autorstwa Jarosława Tomasiewicza.
Pozycja ta jakby od niechcenia wypełnia wiele luk bardzo mocno szkodzących naszej wiedzy historycznej, w gruncie rzeczy poszufladkowanej zgodnie ze schematami, wedle których zostało uporządkowane nasze życie publiczne. Dzisiejszą Polską nie rządzą żadne trumny, to my dowolnie je wykopujemy z grobów i zmieniamy nie tylko epitafia, lecz całe pomniki nad miejscem ostatecznego spoczynku bohaterów. I biada tym, którzy do żadnego schematu nie pasują.
O nich właśnie pisze Tomasiewicz, że – tak jak za życia – są bezdomni, a ich patriotyzm i religijność zbywa się pełnym zakłopotania milczeniem, jako że nie pasują do lewicowości, trudno ich zatem umieścić na sztandarach sił postępu. Lecz i prawica ich nie chce, bo na cóż modły w kościołach i walka o wolność, skoro...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta