Bursztynowe ryzyko Tuska
Afera Amber Gold: Na byłego premiera czyha kilka raf.
Choć przed powołaniem komisji śledczej do spraw Amber Gold Donald Tusk pręży muskuły, to w sprawie tej bursztynowej piramidy finansowej jest kilka spraw dla niego niewygodnych.
– Jest dużo prawdy w tym, że komisja powstała po to, żeby ściągnąć mnie do Polski i podokuczać. Znam swoje obowiązki obywatela i oczywiście jestem gotów. Nawet trochę mi tego brakowało przez ostatnie lata, bo nikt z PiS nie chciał stanąć ze mną do debaty, więc to będzie zastępcza okazja – mówił były premier w TVN 24.
Rzeczywiście, nie ulega wątpliwości, że PiS odkurza dawną, nieco już zapomnianą aferę z lata 2012 r., by dobrać mu się do skóry. Ale nie jest to odwet na ślepo. Nie przypadkiem z czterech komisji śledczych zapowiedzianych na początku roku Jarosław Kaczyński wskazał tę jako pierwszą.
Wyłudzenia podatkowe? Mało Tuska. Inwigilacja dziennikarzy? Też nie widać bezpośredniego „wyjścia" na byłego premiera. Afera taśmowa? Tusk jej co prawda nie rozliczył, ale sam się nagrać nie dał. Amber Gold ma pod tym względem wszelkie zalety – sprawa dotyczy i Tuska osobiście, i jego rodzimej, pomorskiej Platformy, i wreszcie sposobu, w jaki zarządzał państwem oraz nadzorował specsłużby.
– Niech się obawiają ci, którzy wzywają. Ja nie mam obaw – mówi buńczucznie Tusk. Ale w aferze Amber Gold czyha na niego kilka poważnych raf.
Ojciec i syn
To największe...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta