Powstanie jak wojna trojańska
Za kilka dni kolejna rocznica powstania i po raz kolejny publicystyczny obowiązek przypomnienia o tej narodowej tragedii. Nie to, żebym się wzbraniał.
Co roku piszę o warszawskim zrywie z równą pasją. Szukam świeżych wątków, nowych punktów odniesienia. Trochę wbrew tym, którzy uważają, że wszystko już zostało powiedziane.
Ale co roku mam z tym coraz większy problem. Bo ta historia nijak nie chce spowszednieć ani się wyprostować. Zamiast w miarę upływu lat lepiej ją rozumieć, coraz bardziej poddaję się wewnętrznym wątpliwościom. Pomagają w tym zresztą autorzy i czytelnicy „Rzeczpospolitej". Zacznę więc od listu, który otrzymałem 7 lipca, dzień po spektaklu urządzonym dla amerykańskiego prezydenta – i z jego udziałem – na placu Krasińskich. „Przekaż albo dołóż, proszę, drogi Redaktorze – pisze Roman W. – komu i jak trzeba, krzyk niezgody na podwójne bluźnierstwo. Pierwsze, symboliczno-przestrzenne, dotyczy nadużycia przez cyrk Szczerskiego, cyrk Sakiewicza, w końcu cyrk Trumpa nadzwyczajnego miejsca, sacrum albo toposu, za kilka tygodni miejsca...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta