Rehabilitacja kulinarnego banity
Wielu ludzi uważa, że w obrębie naszej cywilizacji wrogiem publicznym numer jeden nie jest żaden terrorysta, gwałciciel, morderca, defraudant, lecz tłuszcz – wielki dewastator tętnic, pogrubiacz ludzkości.
Zamiłowanie do tłuszczu nie wzięło się znikąd, nie pojawiło się nagle, ma wielowiekową tradycję, a sfera językowa odzwierciedla wielką estymę, jaką przez stulecia cieszyła się ta substancja. Stała się ona uosobieniem dobrobytu, pomyślności, w ogóle czegoś dobrego, co może spotkać człowieka.
Baran tłusty do kapusty, jak pączek w maśle, tłuste kawały, tłusty czwartek, nagłówek tłustym drukiem, lata chude i lata tłuste, tłusty kąsek, nim tłusty schudnie, chudego diabli wezmą. Te wyrażenia, powiedzonka, przysłowia mówią same za siebie. Przez stulecia tłuszcz cieszył podniebienie, ale i oko: gdy Mikołaj Bazyli Potocki gościł księcia Adama Czartoryskiego, „sześć tłustych młodych dziewek w gorsetach juchtowych czerwonych usługiwało".
Scheda po pradziadach
Żeby trzymać się tylko własnego podwórka (gdzie indziej było podobnie) i nie sięgać do prehistorii i kulinarnych zamiłowań jaskiniowców: w czasach staropolskich rozkoszowano się tłuszczami, tłuste jadło znaczyło tyle, co dobre jadło. Tłuste jedzenie było oznaką zamożności chłopa i robotnika jeszcze przez całą pierwszą połowę XX wieku. Przed II wojną i jeszcze wiele lat po niej nikomu nie przychodziło do głowy smażyć schabowego na czymś innym niż na smalcu, masło było wszechobecne w kuchni, po rosole pływały wielkie tłuste oka, a sos bez śmietany był kulinarnym kuriozum.
Współczesna polska...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta