Ofiary merytokracji
Idea nagradzania za zasługi i kwalifikacje z narzędzia walki o sprawiedliwość zamieniła się niepostrzeżenie w narzędzie legitymizowania niesprawiedliwości. Szczególnie zagustowała w tym inteligencja – będąc beneficjentką transformacji, przed samą sobą musiała jakoś uzasadnić zgodę na nierówności, biedę i wykluczenie.
Po okresie tzw. realnego socjalizmu pozostał w nas uzasadniony niesmak wobec wszelkich karier i awansów, które miały miejsce nie w wyniku osobistych zasług, lecz w wyniku przynależności do partii, czołobitności wobec ludzi politycznie dobrze ustawionych, ewentualnie innych tego typu wyrazów konformizmu i oportunizmu. Pamięć o tzw. nomenklaturze, czyli grupie ludzi, którzy obejmowali ważne stanowiska w państwie nie ze względu na swe kwalifikacje (choć przecież czasami takie posiadali), ale dlatego, że znaleźli się w puli osób politycznie pewnych, sprawdzonych i gotowych popierać komunistyczną władzę, stała się silnym bodźcem do tego, aby budować nowy system na podstawie zasad merytokracji, czyli nagradzania za zasługi i kwalifikacje, a nie za polityczną lojalność.
* * *
Nasze tęsknoty za innym światem, w którym już nigdy nie nagradzano by kogoś za bycie usłużnym i posłusznym, ale za talenty i przymioty charakteru, takie jak pracowitość i upór, były ze wszech miar uzasadnione, choć nieco naiwne. Jak się bowiem szybko okazało, mechanizm nagradzania swoich zdecydowanie wygrał z mechanizmem nagradzania tych, którzy na to faktycznie zasługują. I choć dotyczyło to nie całej gospodarki, ale przede wszystkim sektora publicznego, to jednak i tak było bolesne dla obserwatorów, którzy pamiętali dobrze wcześniejsze pragnienia i nadzieje....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta