Magdalena Ogórek miała trudny charakter
Po ośmiu latach w Sejmie mogę powiedzieć tylko tyle, że przez osiem lat jeździłem do Warszawy. Bo opozycja w Sejmie nic nie znaczy, może tylko gadać. Dla mnie to nie jest atrakcja - mówi Leszek Aleksandrzak, były wiceprzewodniczący SLD.
Plus Minus: Podobno to pan wymyślił, żeby Magdalena Ogórek kandydowała z SLD na prezydenta. Czy gdy widzi pan jej występy w telewizji publicznej, myśli pan „stworzyłem potwora" czy może „moja dawna podopieczna pięknie sobie radzi"?
Rzadko oglądam telewizję publiczną, bo nie lubię takiej prymitywnej propagandy. Koledzy z PRL mogliby się uczyć od obecnej TVP. Magda Ogórek postanowiła robić prywatną karierę w PiS-owskiej telewizji i nie zamierzam tego oceniać. Nigdy nie była moją koleżanką, tylko naszą kandydatką na prezydenta.
Skąd się wziął pomysł, żeby młodą kobietę bez specjalnego dorobku politycznego lansować na prezydenta?
Naszym pierwszym wyborem był Wojtek Olejniczak, ale się nie zgodził. Wszyscy wówczas uważali, że wybory prezydenckie wygra Bronisław Komorowski, dlatego poważni kandydaci odmawiali. Wiadomo było, że nie walczymy o zwycięstwo, tylko o w miarę dobry wynik, który poniesie nas w wyborach parlamentarnych. Dlatego uznaliśmy, że trzeba znaleźć kogoś zupełnie innego. Najlepiej młodą, wykształconą kobietę. Magda spełniała te kryteria. Poza tym nie była taka zupełnie pozbawiona dorobku politycznego – pracowała w klubie SLD, u prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, była asystentką przewodniczącego Grzegorza Napieralskiego. Uznaliśmy, że jeżeli postawimy na zupełnie nową twarz, mamy szanse na zdobycie 7–8 proc....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta