Prezydent, który spełnia obietnice
Równo rok temu Donald Trump został prezydentem Stanów Zjednoczonych. Pomimo fali trumpofobii trudno nie zauważyć sukcesów przywódcy największego mocarstwa świata, zwłaszcza na arenie międzynarodowej.
Nie ulega wątpliwości, że w tym sezonie modne jest obnoszenie się z pogardą dla Donalda Trumpa. Chcąc zyskać aprobatę w towarzystwie, należy koniecznie wyśmiewać „prostaka z zaczeską". A ponieważ moda ta panuje niepodzielnie w Nowym Jorku i Hollywood, więc i w Warszawie znalazła oddanych akolitów. Ich nie przekonają rzeczowe argumenty, ale spróbujmy ocenić mijający właśnie pierwszy rok prezydentury Donalda Trumpa obiektywnie, sine ira et studio.
Warto zacząć od przypomnienia, jak wyglądał pierwszy rok w Białym Domu najznamienitszych ikon liberalizmu. I tak nie w rok nawet, lecz w pół roku John F. Kennedy skompromitował Amerykę w Zatoce Świń, pozwolił się upokorzyć przez sowieckiego przywódcę Nikitę Chruszczowa w Wiedniu i całkowicie zlekceważył budowę muru berlińskiego. Z kolei główne „osiągnięcia" polityki zagranicznej Baracka Obamy w porównywalnym okresie to wydanie zarządzenia o zamknięciu więzienia w Guantanamo, wygłoszenie przemówienia w Kairze, w którym zapowiedział rozwiązanie kryzysu na Bliskim Wschodzie i pomysł rozbrojenia nuklearnego zapowiedziany w Pradze. Nic z tego nie zrealizował, ale za to odebrał Pokojową Nagrodę Nobla i wycofał się z planów budowy tarczy antyrakietowej.
Chiny w centrum uwagi
Jak na tym tle wypada Donald Trump? Zacznijmy od polityki międzynarodowej. Największym i niezaprzeczalnym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta