Gra o tron z papieru
Serial „Korona królów" miał wszelkie podstawy, by osiągnąć sukces. Czy faktycznie brakuje w Polsce dobrych, wypróbowanych aktorów, sprawdzonych scenarzystów i utalentowanych reżyserów?
„Korona królów" to bardzo słaby serial historyczny. Piszę to z przykrością, bo wcale nie musiało tak być, nawet zakładając ewidentne niedostatki finansowe. Nikt przecież o zdrowych zmysłach nie oczekiwał od dzieła wyreżyserowanego przez Wojciecha Pacynę i Jacka Sołtysiaka, „pod opieką" scenariuszową Ilony Łepkowskiej, że będzie to polska „Gra o tron" czy „Wspaniałe stulecie". Wystarczyło, że „Korona królów" choć trochę zbliżyłaby się poziomem aktorstwa i dramaturgicznej intrygi do nakręconych w 1988 roku „Królewskich snów". To jasne, że historyczna produkcja nie może być naukowym elaboratem, ale musi „dać się oglądać". Powinna też przykuwać uwagę. Tymczasem w omawianym serialu mamy deklamowane dialogi, w większości papierowe role, a przede wszystkim doskwierający brak filmowych emocji.
Głód historii
Na wstępie zaznaczę, że nigdy nie byłem przeciwnikiem wyprodukowania przez Telewizję Polską ciekawego, wartkiego i emocjonującego serialu historycznego. Nie mam też nic przeciwko filmom kostiumowym, gdzie gęsto od rycerskich mieczy, królewskich kosztowności czy pałacowych intryg. Uważam, że polskie średniowiecze i czasy ostatnich Piastów to jak najbardziej inspirujący, godny uwagi temat. Jednocześnie trzeba pamiętać, że do takiego projektu należy podejść z pokorą, a nade wszystko z chłodną głową...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta