Klerykalizm i kozły ofiarne
Awantura z powodu „Kleru" Wojtka Smarzowskiego trwa na całego. Jedni przekonują, że film odsłania prawdziwe oblicze Kościoła i kleru katolickiego, dla innych jest on brutalnym atakiem na biednych księży. Jedni uważają go za dzieło na miarę niemal „Człowieka z marmuru"; dla innych to wulgarna antyklerykalna agitka. Jak to zwykle w Polsce, trwa także walka na memy, powiedzonka, emocje.
Nietrudno się domyślić, po której stronie jestem w tym sporze. Ale powodem wcale nie jest to, że uważam duchownych za niemal anioły czy że jestem zdania, iż nie wolno ich krytykować. Ten, kto zna moją publicystykę, wie, że od dawna jestem wielkim zwolennikiem oczyszczenia Kościoła, wypalania żywym ogniem kapłanów pedofilów, a także homoseksualnego lobby. Nie widzę także nic skandalicznego w czyszczeniu instytucji z karierowiczów, skąpców, oszustów czy księży niewierzących, a nawet – powiem więcej – nie przeszkadza mi robienie o tym filmów czy pisanie książek.
Problem z filmem Smarzowskiego jest jednak taki, że w nim wcale nie chodzi o czyszczenie czegokolwiek, o zmienianie czy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta