Męczy mnie pęknięcie mojego kraju
Jan Jakub Kolski | Jestem upartym, prowincjonalnym reżyserem, który nie poddaje się modom. Mam pychy w sam raz tyle, żeby od czasu do czasu odezwać się do moich współczesnych z informacją o sobie – mówi twórca „Ułaskawienia" Piotrowi Zarembie.
PM: „Ułaskawienie" to ciąg swoistego cyklu o Popielawach, gdzie się pan wychował. Czy zakładał pan, że opowie tę historię?
Nie, ta droga układa się niejako sama, jako skutek rozmaitych zdarzeń. Po „Historii kina w Popielawach" przez z górą siedem lat musiałem karmić kino cudzą literaturą, bo na moje scenariusze nie mogłem znaleźć pieniędzy. Poza tym – co zrozumiałem niedawno – do „Ułaskawienia" musiałem dorosnąć, więc ta przerwa na „cudze" kino dobrze mi zrobiła.
Wraca pan do historii swoich dziadków, państwa Szewczyków. Pojawia się pan w filmie jako Janek urodzony w 1956 roku. Ale na ile ta opowieść nakłada się na realne wydarzenia? Co się tak naprawdę zdarzyło?
Brat mojej mamy, Wacław Szewczyk, żołnierz AK, ujawnił się w listopadzie 1945 roku, wrócił na studia w Łodzi, ale już w maju 1946 znów trafił do lasu, najpierw jako szef placówki WiN w Tomaszowie Mazowieckim, a potem jako dowódca oddziału Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Dziadek, bagatelizując przeczucia babci, zaprowadził do oddziału byłego podkomendnego wuja z AK Stefana Zająca z Żarnowicy. Nie wiedział, że UB go złamało. No a potem było pięć pogrzebów Wacława; pierwszy w lesie nieopodal gajówki, cztery kolejne na cmentarzu w Łaznowie. I nieludzkie ekshumacje, każda z udziałem dziadków. W łódzkim IPN, dzięki doktorowi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta