Wybory parlamentarne Klęska antysystemu
Im więcej politycznego planktonu, tym mocniej utrwala się polityczne kuriozum: dwupartyjne monstrum przy ordynacji proporcjonalnej – pisze publicysta.
Rok 2015 był przełomowy. Zakładam, z dużą dozą prawdopodobieństwa, że dla obywateli każda decyzja przy urnie – z pominięciem wyborów samorządowych, bo te nie mają tu tak dużego znaczenia – jest gestem poparcia dla konkretnej formacji lub systemu politycznego w ogóle. Akt wyborczy jest plebiscytem i tak go traktuje cała polska klasa polityczna.
Jest rok 2014 i w wyborach do parlamentu europejskiego frekwencja wynosi smutne 20,87 proc. Mobilizacja społeczeństwa jest słaba, odzwierciedla brak nadziei na zmianę kostniejącego układu politycznego. Coś się stało w ciągu roku, bo w wyborach na prezydenta rok później frekwencja skacze do 49 proc. w pierwszej turze i 55 proc. w drugiej. Aktywizuje się więc ponad 10 mln wyborców.
Oczywiście wybory do UE to co innego niż najbardziej ekscytujące wybory prezydenckie, ale oprócz statystycznego pojawia się nowy, ciekawszy trend. W 2015 roku pojawiają się ruchy antysytemowe, które w wyborach prezydenckich uosabia najlepiej Paweł Kukiz, a wszyscy antysytemowi kandydaci na prezydenta zbierają ponad 4 mln głosów (ponad 27 proc.!).
Ponad jedna czwarta głosujących popiera więc postulaty antysytemowe, nie w znaczeniu negowania demokracji, ale konkretnego systemu politycznego, który powstał w Polsce po Okrągłym Stole. A system ten ma jedną słabą stronę: mniej lub bardzie zrównoważony duopol partyjny, dla którego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta