Apokalipsa trzeciego świata
Dankalia w Dżibuti, jedno z najgorętszych i najbardziej apokaliptycznych miejsc na świecie. Zero cienia. Można między kontenerami zawiesić kawałek szmaty. I tam przeczekać środek dnia, gdy jest najtrudniej. Nie ma mowy o zachowaniu bezpiecznych odległości. Nie ma żadnych środków ochrony ani środków dezynfekujących.
Zwitek banknotów przez uchylone okno. Bez słów. Papieros jeden za drugim. Po trzynastej także khat, czuwaliczka jadalna, przeklęte ziele o właściwościach zbliżonych do amfetaminy. Mówią jeden przez drugiego. Słów nie rozumiem i nie muszę rozumieć. Widzę strach. Kilkunastu Etiopczyków w różnym wieku. Moi współtowarzysze podróży do Ubuk w Dżibuti. Płacą policji na każdym posterunku. Sami, bez pytania. Żeby policja nie pytała. Właśnie przekroczyli jedną granicę. Jeszcze dwie przed nimi. Te najtrudniejsze. Granice, których nie można zamknąć.
Na wieść o nowej pandemii dość szczelnie zamknęliśmy granice w Europie. Ale na świecie jest wiele granic, których zamknąć nie można. Oficjalnie nie istnieją, chociaż tysiące ludzi przekraczają je każdego dnia albo raczej każdej nocy.
Epidemia w cieniu wojny
W kwietniu 2018 r. sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres nazwał sytuację w Jemenie największą katastrofą humanitarną współczesnego świata. W tym samym roku do Jemenu dotarło ponad 150 tysięcy nielegalnych imigrantów, głównie z Somalii, Etiopii i Erytrei. Przez pierwsze dziewięć miesięcy 2019 r. kolejne co najmniej 107 tysięcy osób. Ludzie uciekają przed terrorem, biedą czy perspektywą dożywotniej służby wojskowej. Jemen ma być tylko etapem podróży. W poszukiwaniu lepszego życia chcą dotrzeć – choćby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta