Porządek świata ma kształt i brzmienie krzyża
Muzykolodzy, wykonawcy, słuchacze – wszyscy są jednomyślni: ostatni okres twórczości Jana Sebastiana Bacha to najbardziej absolutna, przezroczysta, najmniej uwiązana światem muzyka, jaka kiedykolwiek powstała. A „Wariacje Goldbergowskie" są na to koronnym dowodem.
Bez wątpienia był zżyty ze swoją pozycją. Jego nazwisko znaczyło wiele w całej Europie Środkowej, na piersi dzwoniły mu państwowe ordery przyznane przez kilka koronowanych głów, również polską. Elekcję ostatniego polskiego króla miał zresztą pilotować osobiście. Ale jeżeli ktoś gdzieś dzisiaj wspomina nazwisko hrabiego Hermana Karla von Keyserlinga, niemieckiego dyplomaty w służbie rosyjskich carów, nie robi tego dla uczczenia bądź przeklęcia któregokolwiek z jego politycznych projektów.
Kiedy za hrabią zamykały się drzwi jego pałacu, odpinał medale, a razem z wytwornymi szatami opadały z niego pozycja i znaczenie, stawał twarzą w twarz z bezsennością, najbardziej bezwzględnym i okrutnym ze wszystkich swoich przeciwników. Tylko jedno lekarstwo przynosiło mu ulgę. „Zagraj mi, drogi Goldbergu, którąś z moich wariacji" – prosił nadwornego klawesynistę, który zasiadał wówczas do przygotowanego zawczasu w sąsiadującym z sypialnią hrabiego instrumentu i grał tak długo, aż zza ściany nie zaczęło dobiegać miarowe chrapanie. Keyserlingowi wariacje przesłał i zadedykował z tym właśnie nasennym przeznaczeniem pewien kantor, z którym hrabia widywał się wielokrotnie podczas swoich dyplomatycznych wizyt w Lipsku i któremu przy jakiejś okazji wspomniał o swoich nocnych cierpieniach. Muzyk ów nazywał się Jan Sebastian Bach.
Wariacjom, od...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta