Stary boss zgasł
Oskarżony o krycie rosyjskich dopingowiczów Lamine Diack stanął przed sądem w Paryżu. Grożą mu cztery lata więzienia i pół miliona euro grzywny.
Senegalczyk w latach 1999–2015 był prezesem Światowej Federacji Lekkoatletycznej (IAAF), z której uczynił prywatny folwark. Dziś odpowiada za korupcję, udział w zorganizowanej działalności przestępczej, pranie brudnych pieniędzy oraz nadużycie zaufania w związku z zajmowanym stanowiskiem.
Najgłośniejszym przestępstwem Diacka było ukrywanie rosyjskich dopingowiczów, którzy dzięki jego protekcji dostali szansę występu na igrzyskach w Londynie (2012) i mistrzostwach świata w Moskwie (2013). Niektórzy zdobyli nawet medale.
Pieniądze za ochronę
Wszystko zaczęło się w 2011 roku, kiedy arsenał środków do walki z dopingiem wzbogaciły paszporty biologiczne. Wielu oszustów nie wiedziało, jaką zastawiono na nich pułapkę, i już po kilku miesiącach do lekkoatletycznej centrali dotarła lista 23 Rosjan, którzy zaliczyli wpadki.
Federacja negocjowała wówczas kontrakty sponsorskie z rosyjskim bankiem VTB i rosyjską telewizją RTR.
– Diack polecił mi, żebym wziął pod uwagę krytyczną sytuację IAAF. Lista Rosjan podejrzanych o doping wywołałaby skandal. Miałem spojrzeć na sprawę przychylnym okiem – stwierdził...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta