Pogrobowy chichot użytkowania wieczystego
Stworzone przed laty figury prawne są tylko imitacją prawdziwej własności. Sprzedawano ułudę, a beneficjenci uwierzyli. Odkrycie tego faktu rodzi niekiedy bardzo bolesne rozczarowanie.
Antyczni Rzymianie, twórcy nie tylko wspaniałych budowli do dnia dzisiejszego zachwycających swym niezwykłym rozmachem i harmonią, ale dla prawnika, przede wszystkim architekci i budowniczowie wspaniałego gmachu prawa cywilnego, znali jeden rodzaj nieruchomości. Chodziło o grunty. Wszystko co na nich zbudowano lub zasadzono, dzieliło los prawny gruntu. A więc nie stanowiło odrębnej od gruntu rzeczy i należało do właściciela gruntu. Juryści rzymscy opisali to – znaną każdemu współczesnemu prawnikowi -– łacińską paremią „superficies solo cedit" (część składowa przypada do ziemi/gruntu). Takie podejście nie kłóciło się ze zdrowym rozsądkiem. Było więc powszechnie zrozumiałe.
Od czasów rzymskich sporo się w tej materii zmieniło i skomplikowało, a zdrowy rozsądek nierzadko musiał ustąpić miejsca wyrafinowanemu i coraz bardziej przewrotnemu opisowi rzeczywistości.
Szczególnie dużo zamieszania wprowadzili na tym obszarze prawodawcy tzw. realnego socjalizmu. Można wręcz przypisać im prawdziwą rewolucję w tej materii. Do znanego katalogu nieruchomości dopisali (poprzez wyrwanie z własności gruntu) samodzielną własność budynku, a poszli nawet dalej i z budynku wyrwali osobne lokale. W efekcie pojawiły się trzy kategorie nieruchomości: znane Rzymianom grunty, a dodatkowo nieznane im „odrębne budynki" i „lokale". A wszystko za sprawą nowego „wynalazku", jakim...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta