Mity tzw. repolonizacji
Tadeus Kowalski Państwo jako właściciel mediów się nie sprawdza – pisze medioznawca, profesor Uniwersytetu Warszawskiego.
Słowa formatują myślenie. Praktycznym tego wyrazem jest rozpowszechnione wśród polityków i komentatorów bezkrytyczne przyjmowanie słów-wytrychów na określenie jakiejś sytuacji. Tak jest z tzw. repolonizacją. Warto pochylić się nad sensem potencjalnych działań podejmowanych pod tym hasłem, za którym kryje się opowieść, że polska własność to polska racja stanu, zwłaszcza w mediach. Oskarżonym lub co najmniej podejrzanym w tej sprawie jest kapitał zagraniczny, w domyśle umysłów podejrzliwych – zagraniczny, czyli obcy, a więc zły.
Prasa w III RP
W 1989 r. mieliśmy praktyczny monopol mediów partyjno-państwowych (czyżby to był ideał „repolonizacji"?). Brakowało kapitału, a tu właśnie zrządzeniem losu i wolą społeczeństwa rodził się kapitalizm. Jak zbudować kapitalizm bez kapitału, pozostaje kwestią otwartą. Kapitał zagraniczny to było – jak się wydaje – jedyne możliwe rozwiązanie w ogromnej większości przypadków. Ten kapitał się pojawił, i to w różnych formach – od inwestycji bezpośrednich, poprzez joint-venture, licencje, franczyzy, po zakładanie własnych oddziałów (filii). Był to kapitał niemiecki, francuski, amerykański, norweski, włoski, szwedzki, szwajcarski, a praktycznie przede wszystkim...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta