Wrzesień wstydu
Wszystko na to wskazuje, że jeszcze przed wybuchem wojny istniał plan ewakuacji najważniejszych instytucji państwa polskiego. To kładzie cień na ludziach, którzy mieli bronić ojczyzny.
Pierwszy wyjechał prezydent. „Pan (Stanisław) Łepkowski, dyrektor kancelarii cywilnej telefonuje, że ze względu na bombardowanie Zamku w ciągu dnia dzisiejszego (1 września 1939 r. – piątek), Pan Prezydent wyjedzie tej nocy do wsi Błota, leżącej kilka kilometrów od miasta, na prawym brzegu Wisły, przy szosie do Falenicy, gdzie zamieszka w willi jednego ze swych znajomych. Jest to konieczne, bo Zamek nie posiada pewnego schronu przeciwlotniczego..." – zanotował w swym dzienniku wojennym premier Rzeczypospolitej generał Sławoj-Składkowski. Nie zanotował już, dlaczego nie szukano dla pana prezydenta jakiejś siedziby w samej Warszawie ze stosownym schronem, nie zanotował też, że była to informacja ściśle tajna, bo fakt wyjazdu ze stolicy pana prezydenta, wzywającego w swym orędziu naród do walki z odwiecznym, śmiertelnym wrogiem, mógł zrobić złe wrażenie na tymże narodzie. Tak zaczynał się wrzesień nieznany i do dzisiaj trudny do zrozumienia.
Z góry zaplanowana ucieczka
Już w niedzielę 3 września zapisuje Sławoj: „Pan Marszałek Śmigły zawiadomił mnie, iż wobec postępu Niemców należy przygotować ewakuację urzędów za Wisłę, na prawy jej brzeg, gdyż Marszałek przewiduje opór wojsk polskich na linii rzeki Wisła". Jak wiadomo, początkowe liniowe ugrupowanie wojsk polskich przewidywało bitwę graniczną, na całej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta