Asceci i grafomani
Tragedia zaczęła się od tego, że Rita nie zrozumiała ironii. Być może naprawdę usłyszała od męża, że w razie pożaru domu ma ratować tylko jego sekretny dziennik, ale trudno uwierzyć, że nie była to figura retoryczna. Stoicka refleksja mądrzejącego na starość pisarza, któremu tak naprawdę chodziło o to, że w obliczu wyroków losu nie ma sensu ratować czegokolwiek. Ale mleko się rozlało. I jak na Krecie boskiemu Kronosowi składano ofiary z dzieci, tak kampania marketingowa „Kronosa" Gombrowicza złożyła ofiarę z rozumu i godności pisarza, nie bardzo tylko wiadomo na jakim ołtarzu. Miało się naszym oczom ukazać światło, w którym zupełnie inaczej spojrzymy na twórczość autora „Ferdydurke", w nasze ręce wciśnięty miał zostać odnaleziony klucz do jego twórczości. A wyszła z tego, nie wdając się w zbędne szczegóły, kicha.
Sprawa „Kronosa" przypomniała mi się dosłownie przed chwilą, po przeczytaniu informacji o odnalezieniu kolejnego Świętego Graala. Znowu we Francji, chociaż tym razem szczęśliwie dano już spokój Gombrowiczowi. Cudem uratowany apokryf uważany jest przez jego wydawcę (a kogóż by innego) za przełom i nowe otwarcie w dziejach recepcji twórczości Marcela Prousta. Nosi tytuł „Siedemdziesiąt pięć stron" („Les Soixante-quinze feuillets"), a ciekawe teraz, czy zgadną Państwo, jaką posiada objętość. I właśnie ta niewielka, odkopana przez literaturoznawców-archeologów krypta ma...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta