Trzy i pół doby
Aleksander Doba kajakiem przepłynął Atlantyk, przerosło go Kilimandżaro. Pytanie przez łzy: czy można było tego uniknąć?
Z głębokim żalem zawiadamiamy, że dnia 22 lutego zmarł wielki kajakarz Aleksander Doba. Zmarł śmiercią podróżnika, zdobywając najwyższy szczyt Afryki – Kilimandżaro, spełniając swoje marzenia" – poinformowała pogrążona w żalu rodzina. Podobne uczucia stały się udziałem milionów Polaków, bo dziarski staruszek z siwą brodą, goniący za swoimi marzeniami, stał się wzorem dla wielu. Wydawał się przy tym niezniszczalny, mimo że 9 września skończyłby 75 lat.
„Z niesłychanym żalem przyjęliśmy informację o śmierci naszego przyjaciela i towarzysza podróży" – mówiło oświadczanie Klubu Podróżników Soliści, choć Doba zmarł na wyprawie organizowanej przez firmę. I choć jej szefa Łukasza Nowaka nie było w Tanzanii, opowiadał w TVN24 o ostatnich chwilach życia Doby, którego nazywa przyjacielem: „Mówił, że czuł się super, robił zdjęcia, mówił, że idzie po Dach Afryki. Był świadomy, szczęśliwy, spełniał swoje marzenie". „Aleksander odszedł od nas niespodziewanie, robiąc to, co kocha" – uznali Soliści.
Sporo jak na emeryta
Podróż życia rozpoczął w Swarzędzu. Po studiach na Politechnice Poznańskiej przeprowadził się do Polic pod Szczecinem, gdzie pracował w zakładach chemicznych. Był miłośnikiem sportu: jako szybownik wylatał 250 godzin, jako...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta